ZŁOTE 10% w Kredyt Banku i TUnŻ WARTA

ZŁOTE 10% w Kredyt Banku i TUnŻ WARTA
Produkt ZŁOTY PROCENT osiągnął 10-procentowy zysk już po pierwszym roku umowy. Wcześniejsze zakończenie inwestycji oraz stopa zwrotu zależała od zmian wartości 6-miesięcznej stopy WIBOR.

Z założenia ZŁOTY PROCENT był 4-letnim ubezpieczeniem na życie z funduszem kapitałowym, którego aktywa inwestowane były w luksemburski fundusz ze 100% ochroną kapitału. Konstrukcja produktu dawała możliwość wcześniejszego zakończenia umowy i osiągnięcie zysku, jeśli  6-miesięczna stopa procentowa WIBOR w dniu corocznej obserwacji nie wzrośnie w stosunku do wartości początkowej. Ponieważ wszystkie warunki zostały spełnione, 11 sierpnia br. inwestycja zakończyła się, a klienci otrzymają wpłacone środki z 10-procentowym zyskiem (przed opodatkowaniem).

„Program Inwestycyjny ZŁOTY PROCENT charakteryzował się zdecydowanie mniejszym ryzykiem niż inne formy inwestowania (np. akcje), był bowiem oparty o instrument rynku pieniężnego – stopę WIBOR 6M. To dla nas satysfakcjonujące, że mogliśmy zaoferować produkt, który tak szybko przyniósł naszym klientom 10-procentowy zysk” – powiedział Radosław Czachorowski, menadżer w Departamencie Bankowości Detalicznej Kredyt Banku.

Ochrona ubezpieczeniowa obejmowała zgon ubezpieczonego, w tym także w wyniku wypadku, trwałą i całkowitą niezdolność do pracy powstałą w wyniku wypadku oraz dożycie ubezpieczonego do końca okresu ubezpieczenia. Zabezpieczenie w przypadku nieszczęśliwego zdarzenia równe było wartości środków zgromadzonych w funduszu powiększonych nawet o 25% wpłaconej składki.

Minimalna wysokość jednorazowej składki wynosiła 1 000 zł.

Produkt był dostępny w placówkach Kredyt Banku oraz u agentów WARTY w okresie od 4 maja do 30 czerwca 2009 r.

Starcie nadzoru z bankami wpłynie na dalszą sprzedaż kredytów hipotecznych

Starcie nadzoru z bankami wpłynie na dalszą sprzedaż kredytów hipotecznych

Wartość sprzedaży kredytów mieszkaniowych w tym roku wyniesie około 50 mld zł prognozuje Związek Banków Polskich. Po półroczu było to 23,3 mld zł. – Oczekiwałbym stabilizacji sprzedaży w III i IV kwartale na poziomie podobnym do tego z II kwartału (blisko 64 tys. kredytów za ok. 13,5 mld zł) – poinformował Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP. Nie ukrywa jednak, że trudno jest prognozować sytuację na rynku kredytów hipotecznych. Zdaniem ZBP kolejne nowe propozycje Komisji Nadzoru Finansowego – zmiany Rekomendacji S – mogą ograniczyć sprzedaż kredytów zabezpieczonych hipoteką o ponad 20 proc., choć nie stałoby się to od razu. Wiele będzie zależało od tego, kto okaże się silniejszy w przeciąganiu rynku na swoją stronę.

Zmiany gonią zmiany

Jeszcze na dobre nie zaczęła obowiązywać Rekomendacja T dotycząca podejścia do zdolności kredytowej, a już Komisja Nadzoru Finansowego przygotowała następną – nowelizację Rekomendacji S, która może przewrócić rynek kredytów hipotecznych do góry nogami. W środę minął termin zgłoszenia przez banki uwag do nowelizacji. – Podaliśmy swoje zastrzeżenia. Spytaliśmy jednocześnie, jakie są przyczyny tak drastycznych obostrzeń i jakie mogą być ich skutki, bo tego w tym dokumencie brakuje – mówi Mariusz Zygierewicz, dyrektor w Związku Banków Polskich.

Według ZBP kilka mocnych ograniczeń, jakie tkwią w nowym projekcie rekomendacji S może zmniejszyć sprzedaż kredytów o ponad 20 proc. w stosunku do możliwości jakie dają obecne warunki. – Na dodatek problem dotknie zarówno klientów detalicznych jak i firmy – tłumaczy przedstawiciel ZBP. Nie chce jednak zdradzać pomysłów bankowców na to jak z jednej strony zadowolić ostrożne oczekiwania nadzoru, a z drugiej nie zahamować sprzedaży kredytów. – Z pewnością konsultacje zajmą wiele tygodni – dodaje Mariusz Zygierewicz, a po tonie głosu można stwierdzić, że łatwo nie będzie. W dokumencie widnieje zapis, że Rekomendacja S wejdzie w życie do „dnia… 2011 r.”, czyli w przyszłych roku, choć nie wiadomo, czy na początku czy na końcu. Nie ma w niej również informacji o długości vacatio legis.

Koniec z walutami i 100 proc. LTV

Nie ma jednak wątpliwości, że jeśli dyskusje będą się przedłużały i górą będzie w nich nadzór, to może to istotnie zwiększyć sprzedaż kredytów w najbliższych miesiącach. Bo nowe rozwiązania w swoim pierwotnym kształcie mają m.in. zablokować sprzedaż kredytów walutowych i obniżyć maksymalną wysokość kredytu poniżej 100 proc. ceny nieruchomości.

1) Jednym z elementów projektu nowelizacji Rekomendacji S jest zastrzeżenie, że banki, które do tej pory pożyczyły klientom w walutach już co najmniej połowę kredytów mieszkaniowych, nie będą mogły dalej udzielać kredytów w walutach obcych. Praktycznie odcina to możliwość sprzedaży kredytów walutowych wszystkim bankom udzielającym obecnie tego rodzaju kredytów, z wyjątkiem PKO BP. Banki chciałyby, aby kryterium – maksymalnie połowa sprzedaży kredytów walutowych – zastosować do nowej sprzedaży. (Rekomendacja 7)
2) KNF zaleca też w rekomendacji stworzenie limitów dla firmowych portfeli kredytowych finansujących zarówno nieruchomości mieszkalne jak i komercyjne. W dokumencie nie ma jednak mowy o konieczności przyjęcia jakiegoś sztywnego progu jak miało to miejsce w kredytach detalicznych. (Rekomendacja 7)
3) Bankowcom nie przypadł również do gustu zapis mówiący, że badanie zdolności kredytowej powinno się odbywać przy uwzględnieniu maksymalnego trwania spłaty kredytu przez 25 lat. Nie oznacza to oczywiście, że klient nie mógłby spłacać kredytu dłużej, ale jego zdolność kredytowa mogłaby na tym ucierpieć. Obecnie prawie 60 proc. kredytów jest branych na ponad 25 lat – zwracają uwagę w ZBP. (Rekomendacja 11)
4) Nadzór oczekuje dodatkowo także, że jeśli okres spłaty kredytu wkracza w okres emerytalny klienta, to bank powinien uwzględnić w ocenie zdolności kredytowej prawdopodobną zmianę wielkości dochodów w tym czasie. (Rekomendacja 11)
5) KNF chce także, aby do obliczania relacji wartości kredytu do wartości nieruchomości (LtV) nie była brana pod uwagę jej wartość rynkowa. Bank powinien uwzględniać wartość zabezpieczenia możliwą do uzyskania podczas ewentualnego postępowania windykacyjnego, biorąc pod uwagę ograniczenia prawne, ekonomiczne (m.in. koszty zbycia zabezpieczenia) oraz inne. (Rekomendacja 15)

Takie podejście doskonale obniżyłoby maksymalne LtV i o obecnych 100 proc. czy więcej nie byłoby już mowy. Jak wynika z danych za II kwartał niemal 19 proc. kredytów miało wartość od 95 do ponad 100 proc. wartości nieruchomości. Dla porównania jeszcze w I kwartale było to 12 proc. Bankowcy obstają, aby nadal odnosić się do wartości rynkowej.
Zdaniem nadzoru w bankach, które nie mają mechanizmów i baz danych pozwalających na szacowanie obniżki rynkowej wartości nieruchomości o koszty jej szybkiej sprzedaży, maksymalny ustalany przez bank poziom LtV nie powinien być wyższy niż 80 proc. dla kredytu na 5 lat i więcej oraz 90 proc. dla pozostałych.

Rekomendacja T: Kilkadziesiąt tysięcy oszczędności z zamiany kredytu po 23 sierpnia

Rekomendacja T: Kilkadziesiąt tysięcy oszczędności z zamiany kredytu po 23 sierpnia

Wchodzące w życie już za dwa tygodnie niektóre przepisy Rekomendacji T otwierają drogę do bardzo korzystnego refinansowania drogich kredytów walutowych zaciągniętych w czasie kryzysu. Refinansowanie na nowych zasadach może dać kredytobiorcy nawet 89 tys. zł oszczędności – wskazują szacunki Home Broker Doradcy Finansowi.

Za półtora tygodnia, 23 sierpnia, wchodzi w życie część zapisów Rekomendacji T, w tym rekomendacja 24.4. Mówi ona, że: w przypadku kredytu indeksowanego kursem waluty obcej bank powinien, na życzenie klienta, (…) zagwarantować w umowie możliwość uruchomienia (…) kredytu w walucie do jakiej kredyt jest indeksowany. Bank nie może wprowadzać (…) obowiązku ponoszenia kosztów, które mogłyby utrudniać klientowi skorzystanie z takiej możliwości.

Prezent dla spłacających drogie kredyty

Taki zapis nie ma zbyt dużego znaczenia dla nowych kredytobiorców chyba, że kupują nieruchomość za granicą i zapłata ma nastąpić w euro. Co prawda teoretycznie wypłata kredytu w walucie i potem jego spłata też w walucie (na mocy rekomendacji SII) daje możliwość całkowitego uniknięcia bankowego spreadu walutowego, ale takie rozwiązanie w przypadku zakupu nieruchomości w Polsce byłoby bardzo trudne technicznie. Nowe zapisy rekomendacji T, w połączeniu z rekomendacją SII, znacząco zmieniają natomiast sytuację osób, które już spłacają kredyty walutowe, otwierając możliwość zamiany drogiego kredytu na tani na znacznie korzystniejszych niż do tej pory warunkach.

Dotyczy to w szczególności osób, które zaciągnęły kredyt walutowy w 2009 roku, gdy zarówno marże, jak i kurs walutowy były wyższe niż obecnie. W kulminacyjnym punkcie kryzysu przeciętne marże dla euro wynosiły 3,75%, a teraz są na poziomie 2,75% (kredyt na 300 tys. zł, 25% wkładu własnego). Maksymalne stawki sięgały jednak 6,6-6,8%, a obecnie najbardziej atrakcyjne kształtują się na poziomie 1,5-1,7%.

Mniejszy koszt spreadu dzięki rekomendacjom

Przy zmianie starego kredytu walutowego na nowy obok standardowych kosztów, czyli prowizji za przedterminową spłatę, ewentualnie prowizji za udzielenie nowego kredytu oraz kosztów sądowych związanych z hipoteką, dochodzi bardzo ważny koszt spreadu walutowego. Wynika on stąd, że bank wypłaca kredyt po niższym kursie, a kredytobiorca spłaca go po wyższym. W efekcie przy refinansowaniu może dojść do podwyższenia kwoty kredytu. Nowe zapisy rekomendacji T w połączeniu z obowiązkiem przyjęcia przez bank spłaty starego kredytu bezpośrednio w walucie (Rekomendacja SII) pozwalają uniknąć części kosztów związanych ze spreadem.

145 zł oszczędności ze spreadem

Rata kredytu w euro zaciągnięto w styczniu 2009 roku na opisanych wyżej warunkach wynosi obecnie 1524 zł. W wyniku refinansowania, z uwzględnieniem kosztu spreadu, można obniżyć ją do 1379 zł (1563 zł do czasu ustanowienia zabezpieczenia). W takim wypadku można więc mówić o oszczędności w kwocie 145 zł miesięcznie. Jeżeli uwzględnimy, że koszty sądowe z tytułu wykreślenia starych hipotek i dokonania wpisu nowych (wraz z podatkiem) wyniosą ok. 920 zł, cała operacja zwróci się po siedmiu miesiącach od momentu ustanowienia zabezpieczenia nowego kredytu.

Zmiana raty kredytu
Rata kredytu zaciągniętego w I 2009 r. Rata po refinansowaniu Rata do czasu ustanowienia zabezpieczenia
1 379 zł 1 563 zł
1 524 zł całkowity koszt odsetek 165 207 zł*
całkowity koszt odsetek 244 390 zł* 1 299 zł z obniżonym kosztem spreadu 1 472 zł
całkowity koszt odsetek 155 560 zł*
*w kalkulacji nie uwzględniono kosztu ustanowienia nowego zabezpieczenia

Spadek kwoty kredytu zamiast wzrostu

W sytuacji, gdy nowy bank wypłaciłby kredyt w euro rata spadłaby do 1299 zł (1472 zł do czasu ustanowienia zabezpieczenia). Pojawi się zatem dodatkowa korzyść w kwocie 80 zł co miesiąc, czyli w sumie rata spadłaby o 225 zł. Na tym nie koniec. Wypłata nowego kredytu w walucie, dla przyjętych założeń, pozwoliłaby obniżyć kwotę zadłużenia. W wariancie ze spreadem kredytobiorca musiałby się liczyć z jego wzrostem o 12,1 tys. zł, a w wariancie z obniżonym spreadem miałby spadek o 6,1 tys. zł. Ten czynnik w połączeniu z niższym oprocentowaniem pozwoliłby znacznie obniżyć całkowity koszt odsetek. O ile w wariancie z pełnym spreadem tak mierzona korzyść z refinansowania wyniosłaby 79,2 tys. zł, to w wariancie z nowym kredytem wypłaconym w walucie wzrosłaby do 88,9 tys. zł (wzrost o 12,2%). Kwoty mogą być wyższe w przypadku banków mający większy od przeciętnego spread walutowy.

Wypłata w walucie na razie w trzech bankach

Już w tej chwili możliwość wypłaty kredytu w walucie deklarują trzy banki: Deutsche Bank, PKO BP i Citibank. Od 23 sierpnia wszystkie, które udzielają kredytów walutowych będą musiały uruchomić taką opcję. Dodatkowym kosztem, jaki może się pojawić w przypadku wyboru wypłaty w walucie jest opłata za przelew walutowy. Spośród banków, które określiły już zasady, jakie będą obowiązywać po 23 sierpnia, z dodatkowym kosztem z tytułu przelewu trzeba liczyć się w mBanku, Multibanku i Nordei. Przykładowo, w pierwszym z nich stawka to 0,25% kwoty przelewu, jednak nie więcej niż 200 zł. PKO BP, który już umożliwia wypłatę kredytu w walucie, też poobiera opłatę za przelew. Opłat za przelew nie będą naliczać przy wypłacie w walutach BZ WBK i BPH. Uwaga: w przypadku przelewów walutowych trzeba liczyć się z podwójnym kosztem w sytuacji, gdy bank wysyłający środki korzysta z innego banku pośredniczącego niż bank przyjmujący przelew.

Decyzja przy składaniu wniosku

Większość banków, które albo już wypłacają kredyty w walucie, albo już ustaliły zasady, jakie będą obowiązywać po 23 sierpnia, przyjęło, że o wypłatę w walucie trzeba będzie ubiegać się już na etapie składania wniosku kredytowego. Według obecnych informacji, wybór opcji wypłaty w walucie w żadnym banku nie będzie wiązał się z koniecznością spłaty rat także w walucie.

Katarzyna Siwek, Jerzy Węglarz

Home Broker Doradcy Finansowi

Zysk ING Banku Śląskiego w I półroczu wzrósł o 40%

Zysk ING Banku Śląskiego w I półroczu wzrósł o 40%

W I półroczu br. skonsolidowany zysk netto ING Banku Śląskiego wzrósł o 40% do 369,1 mln zł w porównaniu z 263,5 mln zł przed rokiem. Bank zwiększył przychody o 8%, zanotował wzrost liczby klientów, wartości kredytów oraz środków powierzonych przez klientów.

Podstawowe dane finansowe Grupy ING Banku Śląskiego za I półrocze 2010 r. w porównaniu do analogicznego okresu ub.r:

* przychody ogółem wzrosły o 8% do 1336,8 mln zł,
* koszty ogółem wzrosły o 7% do 793,7 mln zł,
* wynik przed kosztami ryzyka wzrósł o 9% do 543,1 mln zł,
* zysk brutto wzrósł o 37% do 455,7 mln zł,
* zysk netto wzrósł o 40% i wyniósł 369,1 mln zł,
* zwrot z kapitału (ROE) osiągnął poziom 14,3%,
* wskaźnik koszty/dochody wyniósł 59% w porównaniu z 60% w I półroczu 2009 r.,
* udział kredytów zagrożonych wyniósł 4,6% w porównaniu ze średnią dla banków w wysokości 8% (dane dla rynku na koniec maja br.),
* skonsolidowany wskaźnik wypłacalności na bezpiecznym poziomie 12,6%.

– Realizujemy założenia strategii banku – zwiększyliśmy portfel kredytów hipotecznych, liczbę kont, wartość środków powierzonych przez klientów. Na koniec czerwca br. udział w rynku nowej sprzedaży kredytów mieszkaniowych wzrósł do poziomu 9,7% . W celu dalszej poprawy konkurencyjności w połowie czerwca zmieniliśmy naszą ofertę. Dzięki temu zwiększyliśmy wartość udzielanych kredytów i znaleźliśmy się w czołówce rankingów rynkowych oceniających atrakcyjność produktów hipotecznych.

„Internetowi nie płacą, bo wszystko robią sami” przekonało do oferty banku i w efekcie zwiększyliśmy liczbę rachunków ING Direct do 610 tysięcy z 292 tysięcy rok temu. Jednocześnie utrzymaliśmy mocną pozycję pod względem wartości depozytów, a dzięki dynamicznemu wzrostowi sprzedaży liczby jednostek funduszy wartość środków powierzonych przez klientów wzrosła o 6% – powiedziała Małgorzata Kołakowska, prezes ING Banku Śląskiego.

– Rośniemy również w segmencie klientów korporacyjnych. Utrzymujemy silną pozycję na rynku jednostek samorządu terytorialnego. W minionym półroczu ze 194 ogłoszonych przetargów wygraliśmy 118, a ich wartość wyniosła 676 mln zł. Dzięki tym transakcjom udział banku w finansowaniu tego sektora zwiększył się do 8,7% z 4,7% przed rokiem.

Jesteśmy także obecni w największych transakcjach przeprowadzanych na polskim rynku. Jedną z nich był program emisji obligacji PGNiG o wartości do 3 mld zł. W ramach konsorcjum, ING Bank Śląski gwarantuje objęcie obligacji do kwoty 550 mln zł oraz pełni rolę Agenta Emisji. Transakcja ta jest jednym z dwóch największych programów emisji obligacji z pełną gwarancją objęcia, zorganizowanym do tej pory w Polsce – dodała prezes ING Banku Śląskiego.

Najważniejsze wyniki biznesowe Grupy ING Banku Śląskiego osiągnięte w I półroczu 2010 roku w porównaniu do analogicznego okresu ub.r.:

* wzrost wartości kredytów o 13% do 29,1 mld zł:

– kredyty dla klientów detalicznych – wzrost o 29% do 11 mld zł, w tym 35-proc. wzrost kredytów hipotecznych do 7,1 mld zł,

– kredyty dla klientów segmentu średnich i dużych firm – wzrost o 23% do 10,6 mld zł,

* wzrost wartości środków powierzonych przez klientów o 6% do 52 mld zł (w tym wzrost wartości funduszy inwestycyjnych o 92% do 5,3 mld zł),
* wzrost liczby klientów o 183 tys. do 2,87 mln,
* wzrost liczby rachunków bieżących o 219 tys. do 1 788 tys. (w tym 610 tys. kont Direct),
* wzrost liczby kont oszczędnościowych OKO o 165 tys. do ponad 2 mln.

Nowa odsłona serwisu Generali Direct

Nowa odsłona serwisu Generali Direct

* Generali Direct unowocześnia portal internetowy dostępny pod adresem http://www.generalidirect.pl
* Generali Direct – jako jeden z nielicznych serwisów direct – umożliwia przystąpienie do OFE Generali drogą elektroniczną
* Generali Direct z rozszerzonym zakresem oferty produktowej

Warszawa, 11 sierpnia 2010 r. Generali Direct dążąc do systematycznego udoskonalania swoich usług zdecydowało o odświeżeniu i unowocześnieniu portalu internetowego dostępnego pod adresem http://www.generalidirect.pl. Nowy serwis charakteryzuje nowoczesna konstrukcja oraz przejrzysta i wzbogacona szata graficzna. Ponadto Klienci Grupy Generali, którzy do tej pory w kanale sprzedaży bezpośredniej, tzw. direct, mieli możliwość zakupu pakietów ubezpieczeń komunikacyjnych, mieszkaniowych i podróżnych zyskali także możliwość przystąpienia on-line do Otwartego Funduszu Emerytalnego Generali.

Nowoczesny internetowy serwis http://www.generalidirect.pl został stworzony na bazie dotychczasowych doświadczeń, w oparciu o wnikliwe analizy i opinie Klientów dotyczące użyteczności portalu. Dzięki nowej stronie Klienci będą mogli szybko i wygodnie zaspokoić bieżące potrzeby ubezpieczeniowe. Poza szeroką ofertą produktową dostępną w modelu sprzedaży bezpośredniej, przez telefon i Internet, na stronie wyodrębniona została zakładka ABC Ubezpieczeń, która w najbliższej perspektywie będzie miała formę ogólnodostępnego serwisu doradczo-eksperckiego. Ważnym atutem portalu jest jego nowoczesny charakter. Klient może w bardzo szybki i uproszczony sposób wyliczyć składkę ubezpieczenia komunikacyjnego. Przejrzysta nawigacja pozwala na intuicyjne poruszanie się po serwisie.

Portal ma za zadanie ułatwić realizację kluczowych celów strategicznych firmy, m.in. poprawę efektywności komunikacji z Klientem, wsparcie dynamiki sprzedaży oraz podążanie w działaniach za nowymi trendami i innowacyjnymi rozwiązaniami.

– „Jesteśmy przekonani, iż nowy serwis Generali Direct pozwoli zwiększyć zainteresowanie Klientów ofertą Generali w kanale sprzedaży bezpośredniej i skłoni do skorzystania z niej te osoby, które chcą w sposób uproszczony wykupić polisę po krótkiej wizycie na stronie internetowej. Cieszę się też, że Generali Direct będący uzupełniającym kanałem dystrybucji, dla tradycyjnych sieci sprzedaży, oferuje swoim Klientom kolejną nowość produktową, jaką jest możliwość przystąpienia do Otwartego Funduszu Emerytalnego Generali lub zamianę obecnego OFE na Generali.” podkreśla Michał Kolasa, Dyrektor Departamentu Sprzedaży Bezpośredniej w Grupie Generali.

„GD2010” – czyli promocja na ubezpieczenia mieszkaniowe

Z okazji udostępnienia pod adresem http://www.generalidirect.pl nowego portalu, do końca sierpnia br. trwa specjalna promocja Generali Direct, w ramach której wszyscy Klienci mogą liczyć na 12% zniżkę na ubezpieczenia mieszkaniowe. Aby skorzystać z oferty wystarczy wpisać kod promocyjny „GD2010”.

Citi nie odpowie za obligacje Lehman Brothers

Citi nie odpowie za obligacje Lehman Brothers

Klienci Citi Handlowego, którzy walczyli ze swoim bankiem o odszkodowanie w związku z nabyciem obligacji upadłego Lehman Brothers, osiągnęli połowiczny sukces w sporze prowadzonym z powództwa cywilnego. Postępowanie karne zostało umorzone, bo w działalności banku śledczy nie dopatrzyli się znamion przestępstwa, choć inwestorzy ponoć dysponowali materiałami obciążającymi doradców.

Niemal 160-letni, zaliczany do filarów Wall Street – Lehman Brothers (LB) był jednym z największych korporacyjno-inwestycyjnych banków świata, więc gdy 15 września 2008 r. ogłosił upadłość, musiało się to odbić echem w gospodarce światowej. Skutki tego zdarzenia były tak duże, że uważa się je za symboliczny początek kryzysu finansowego.

Inwestowanie w bankruta

Za pośrednictwem Citi Handlowego w strukturyzowane obligacje Lehman Brothers zainwestowało w Polsce 229 osób, które wykupiły papiery za 15 mln dol. Wartość pojedynczego portfela wahała się między 100 a 400 tys. zł.

Po ogłoszeniu decyzji o upadku amerykańskiego giganta kilkunastu wierzycieli poczuło się oszukanych, ponieważ – ich zdaniem – Citi Handlowy zapewniał o bezpieczeństwie produktu, małym ryzyku, czyli wprowadził inwestorów w błąd. Grupa ta wystąpiła do banku o zwrot utraconych pieniędzy – łącznie 2 mln zł. Citi Handlowy odmówił, a w oświadczeniu rozesłanym do mediów bronił się, że był tylko dystrybutorem w transakcji i nie ponosi odpowiedzialności za zobowiązania LB. Zaproponował za to, że w imieniu pokrzywdzonych wystąpi do Amerykanów z roszczeniami (na propozycję przystali prawie wszyscy) i będzie informować pechowych nabywców o przebiegu postępowania upadłościowego LB w USA oraz w Holandii.

Jednak poszkodowani postanowili zgłosić się do kancelarii Grynhoff Woźny i Wspólnicy (GWW), która zapowiedziała oddanie sprawy do sądu, jeśli Citi Handlowy nie zgodzi się na ugodę. Prawnicy kancelarii twierdzili, że mają dowody na to, iż bank wprowadzał w błąd klientów, ponieważ w momencie sprzedaży zapewniał (poprzez doradców) o całkowitym bezpieczeństwie obligacji. Profil ryzyka papierów dłużnych został oceniony jako niski – przyznano mu drugi poziom w sześciostopniowej skali.

Bank sprzedawał papiery do kwietnia 2008 r. (LB upadł pięć miesięcy później). GWW zarzucał Citi Handlowemu, że ten oferował obligacje, choć wiedział o złej sytuacji LB – był w końcu poprzez spółkę-matkę (Citigroup) jednym z jego największych pojedynczych udziałowców (4,5 proc. akcji). – W momencie sprzedaży obligacji (czyli do kwietnia 2008 roku) nie mieliśmy żadnej wiedzy na temat problemów Lehman Brothers. Agencje ratingowe oraz rynek wysoko wyceniali te obligacje także po zakończeniu ich dystrybucji przez nas – ripostuje Dorota Szostek-Rustecka z biura prasowego Banku Handlowego S.A.

W opublikowanym oświadczeniu rzecznik Citi Handlowego Paweł Zegarłowicz zapewniał, że rzetelnie informowano klientów o charakterze produktu, m.in. o tym, iż nie są one depozytem, zobowiązaniem ani nie są gwarantowane przez Bank Handlowy. Dystrybutor nie gwarantował też zysku ani ochrony kapitału. – W okresie dystrybucji papierów Lehman miał rating A +, a emitent (Lehman Brothers Treasury Co. B.V.) oraz gwarant (Lehman Brothers Holdings Inc.) tego produktu dawali gwarancje zwrotu 100 proc. zainwestowanego kapitału – dodaje Szostek-Rustecka.

Śledczy: bank nie wiedział o złej kondycji emitenta

Po zawiadomieniu złożonym przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, do którego zgłosili się poszkodowani, sprawą zainteresowało się Centralne Biuro Śledcze w Warszawie. Jej szef Sebastian Michalkiewicz w rozmowie z „Pulsem Biznesu” stwierdził, że klienci dysponowali materiałami, w których przedstawiciele banku zapewniali o zysku z obligacji. Po wystąpieniu pokrzywdzonych o odszkodowanie Citi Handlowy zażądał zwrotu tych dokumentów.

Jednak 10-miesięczne śledztwo, w trakcie którego przesłuchano także kierownictwo banku, nie potwierdziło zarzutów inwestorów. – Zostało umorzone wobec braku znamion czynu zabronionego. Nie wykazano, aby pracownicy banku w momencie sprzedaży obligacji mieli wiedzę o złej kondycji finansowej Lehman Brothers – informuje prokurator Renata Mazur, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Spośród kilkunastu pokrzywdzonych z tą decyzją nie zgodziło się dwóch i złożyło odwołanie, które rozpatrzy Sąd Okręgowy w Warszawie. Dowiedzieliśmy się, że osoby te nie są już reprezentowane przez kancelarię GWW.

Czy rekomendacja była rzetelna?

Kim byli nabywcy papierów LB? – Większość z nich można określić mianem przeciętnego konsumenta, niemającego wiedzy, doświadczenia ani profesjonalnego przygotowania w zakresie funkcjonowania mechanizmów rynków finansowych – informuje Agata Kurek-Stec, menedżer ds. marketingu i komunikacji w GWW.

Wydaje się, że klienci po prostu zaufali doradcom, dali się zwieść reklamom. Przyszli z gotówką do banku i zdali się na jego pracowników w zakresie wyboru produktu (próg wejścia wynosił 50 tys. zł lub 20 tys. dol.). Do takiej wersji skłania się też Paweł Wielgus, dyrektor ds. prawnych Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych. – Pojawiły się elementy braku rzetelności zawodowej po stronie doradców, głównie brak informacji o ryzyku inwestycyjnym. Udało się zgromadzić w tym zakresie ciekawy materiał dowodowy – zdradza. – Istniało wiele przesłanek wskazujących na to, że osoby decyzyjne w Citi wiedziały o trudnej sytuacji emitenta.

Pytanie zasadnicze brzmi, czy przedstawiciele banku rzeczywiście informowali nabywców o ryzyku i zapewniali ich o bezpieczeństwie oferowanego instrumentu. Jeśli rzeczywiście tak było, trudno winić bank za nietrafione decyzje inwestorskie i chęć nabywców do spekulacji celem zysku.

– Bank Handlowy jako pośrednik nie może odpowiadać za zobowiązania emitenta, ale w rzeczywistości bank był kimś więcej niż zwykłym pośrednikiem. Oferując obligacje Lehman Brothers osobom fizycznym, bank występował również w roli doradcy inwestycyjnego tych osób – ocenia mec. Robert Nogacki z Kancelarii Prawnej Skarbiec.Biz. – Dlatego działania Banku Handlowego powinny również podlegać ocenie w zakresie tego, czy bank zachował należytą staranność w formułowaniu rekomendacji inwestycyjnych oraz profesjonalne standardy niezależności i bezstronności.

Międzynarodowe kłopoty międzynarodowej grupy

Podobna sprawa rozegrała się w Niemczech. Tam poszkodowanymi byli emeryci i ludzie starsi. W jednym z procesów sąd przyznał klientce odszkodowanie za poniesione straty wskutek inwestycji w obligacje LB. Jako winę wskazał złe doradztwo i brak informacji o ryzyku. Citibank przeznaczył na rekompensaty dla wszystkich pokrzywdzonych 27 mln euro. Również w innych krajach inwestorzy złożyli pozwy przeciw Citibankowi.
Polskim klientom zaproponowano wykup obligacji za 60 procent początkowej wartości inwestycji w danej walucie. Na ugodę przystała zdecydowana większość z pozywających. – Nieliczne osoby jej nie zaakceptowały i zapewne prowadzą dalsze działania na drodze sądowej – mówi Wielgus. Mimo wielu prób, nie udało się nam ustalić, ilu dokładnie inwestorów nadal procesuje się z bankiem.

Co skłoniło bank do wystąpienia z propozycją porozumienia? – Przyjęliśmy nową strategię, zgodnie z którą stawiamy na jakość, innowacyjność oraz zaufanie w budowaniu trwałej relacji z klientami – odpowiada Szostek-Rustecka.

Alior Bank bezpiecznym nadawcą wiadomości elektronicznych do klientów i zarazem użytkowników Poczty Wirtualnej Polski

Alior Bank bezpiecznym nadawcą wiadomości elektronicznych do klientów i zarazem użytkowników Poczty Wirtualnej Polski

Jako pierwsza instytucja finansowa Alior Bank został partnerem programu „WP Trusted – Bezpieczny Nadawca”

W trosce o bezpieczeństwo klientów Alior Bank, jako pierwsza instytucja finansowa, przystąpił do nowatorskiego programu antyphishingowego Wirtualnej Polski – „WP Trusted – Bezpieczny Nadawca”. Dzięki temu klienci Alior Banku będący zarazem użytkownikami Poczty WP, którzy otrzymują odpowiednio oznaczone wiadomości elektroniczne od Alior Banku mogą mieć pewność, że pochodzą one z wiarygodnego źródła i że są bezpieczne.

Każdy e-mail wysłany przez Alior Bank do klientów oraz kontrahentów korzystających z najpopularniejszego systemu pocztowego w kraju – Poczty WP – jest od teraz specjalnie wyróżniony graficznie: ikonką oraz zielonym paskiem. Już w nagłówku wiadomości, przy kopercie, pojawia się zielony symbol (tzw. „ptaszek”), potwierdzający jednoznacznie, że mail pochodzi z wiarygodnego źródła, czyli na pewno z Alior Banku. Ponadto na zielonym tle wyświetlany jest dodatkowy komunikat: „Ta wiadomość pochodzi od Bezpiecznego Nadawcy”. Co ważne, Wirtualna Polska gwarantuje prawdziwość adresu nadawcy.

„Bezpieczeństwo danych jest dla Alior Banku kwestią priorytetową we wszelkich obszarach działalności. Stosujemy najwyższe standardy zabezpieczeń, uwzględniając wnioski z ogólnoświatowych trendów ataków nie tylko na systemy informatyczne, ale również tych skierowanych przeciwko użytkownikom Internetu. To właśnie w trosce o bezpieczeństwo klientów naszego banku i świadczonych im usług zdecydowaliśmy się, jako pierwsza instytucja finansowa, przystąpić do nowatorskiego programu Wirtualnej Polski „WP Trusted – Bezpieczny Nadawca”. Wprowadzenie tego typu rozwiązań zagwarantuje osiągnięcie jeszcze większego stopnia zaufania i bezpieczeństwa w relacji pomiędzy bankiem, a klientem” – powiedział Przemysław Skowron z Alior Banku, koordynator wdrożenia.

Program „WP Trusted – Bezpieczny Nadawca” ma na celu aktywne przeciwdziałanie „phishingowi”, czyli podszywaniu się w e-mailach pod godne zaufania instytucje w celu wyłudzenia prywatnych informacji, takich jak hasła logowania do bankowości internetowej czy numery kart kredytowych. Wykorzystuje on technologię DKIM, czyli mechanizm korzystający z podpisu kryptograficznego. Umożliwia on podpisywanie treści oraz wybranych nagłówków przesyłanego e-maila, dzięki czemu odbiorca ma pewność, że nikt nie ingerował w treść wiadomości. Jest to o tyle ważne, że możliwe są ataki polegające na modyfikowaniu oryginalnych wiadomości przesyłanych np. przez bank. Modyfikacji podlega tylko niewielka część treści, np. numer konta bankowego lub adres internetowy, pod którym użytkownik ma rzekomo znaleźć panel do zarządzania swoim kontem. Wiadomość e-mail przesłana przez bank wydaje się wtedy prawdziwa lecz drobne modyfikacje treści umożliwiają nadużycia.

„Usługa WP Trusted działa m.in. dzięki wykorzystaniu zaawansowanych technik kryptograficznych, z których korzysta najpopularniejsza poczta e-mail w kraju, Poczta WP, oraz systemy pocztowe Alior Banku. To pierwszy, naprawdę skuteczny system antyphishingowy w rodzimym Internecie. Jest tak efektywny dzięki współpracy obu stron – podkreśla Andrzej Butkiewicz z Wirtualnej Polski, odpowiedzialny za projekt. „Nie mamy wątpliwości, że będzie optymalnym rozwiązaniem dla Alior Banku, zwłaszcza, że w przypadku instytucji finansowej bezpieczeństwo oraz wiarygodność danych są szczególnie istotne.”

Partnerem programu „WP Trusted – Bezpieczny Nadawca” jest również serwis Allegro.pl.

Złoto, dolar i pszenica

Złoto, dolar i pszenica

Ostatnio najczęściej komentowane wydarzenia dotyczące rynków surowcowych to dynamiczny wzrost cen pszenicy i złota. Notowania złota według doniesień idą w górę. Drożeje pszenica, co może wywołać inflację, a jak wiadomo, złoto jest wrażliwe i na inflację, i na dolara. Jednak od połowy czerwca do końca lipca ceny złota ignorowały oba te czynniki, mimo że dolar dynamicznie słabł, a ceny pszenicy szły w górę już od czerwca. Teraz znów zaczęły na nie zwracać uwagę.

Po ustanowieniu w drugiej połowie czerwca rekordu wszechczasów na poziomie 1264 dolarów za uncję, ceny złota zaliczyły trwający półtora miesiąca ostry spadek. Pod koniec lipca uncję kruszcu można było kupić za 1156 dolarów, o 108 dolarów mniej, czyli o 8,5 proc. taniej. Tę „promocję” można było tłumaczyć naturalną korektą i realizacją zysków, która nastąpiła po silnej zwyżce i dojściu do nowego szczytu. Mówiło się też, że złoto traci, bowiem nie tylko oddaliła się perspektywa inflacji, ale wręcz pojawiły się opinie, że w Stanach Zjednoczonych możemy mieć do czynienia ze scenariuszem deflacyjnym. Jednym z autorów wskazujących na możliwość jej wystąpienia był członek Fed James Bullard. Tyle tylko, że swoje poglądy na ten temat ujawnił pod koniec lipca, gdy ceny złota zaczęły już marsz w górę. Inflacyjne zagrożenie zaczęto dostrzegać w związku z dynamicznym wzrostem cen pszenicy. Jej notowania skoczyły od końca lipca z 6,2 do 8,2 dolarów za buszel, czyli o prawie jedną trzecią. Sytuację na jej rynku podgrzały informacje o wprowadzeniu przez Rosję czasowego zakazu eksportu. Trzeba jednak zauważyć, że notowania pszenicy rosły już od połowy czerwca. Od tego czasu do końca lipca poszły w górę o niemal 47 proc. Wówczas jednak nikt zagrożenia inflacyjnego nie dostrzegał. Nawet inwestorzy na rynku złota. Zauważono je dopiero teraz, gdy okazało się, że pszenica jest droższa o ponad 80 proc. w porównaniu do czerwca. W części komentarzy podkreśla się, że niebezpieczeństwo drastycznego ograniczenia podaży pszenicy z powodu deszczów w Kanadzie, suszy w Rosji i prognoz niższych zbiorów w Europie wcale nie jest tak duże, by uzasadniało tak dynamiczny wzrost cen. Co ciekawe, w reakcji na decyzję Rosji o zakazie eksportu ceny pszenicy spadły w ubiegły piątek od 4 do ponad 7 proc., co wydaje się mało logiczne.

Notowania złota „przespały” więc cały lipcowy wzrost cen pszenicy, sięgający 47 proc., kwitując go spadkiem o ponad 80 dolarów za uncję, czyli o 6,5 proc. Spadały też, mimo osłabienia się dolara wobec euro o 8,5 proc. i straty od czerwca aż o 12 proc. A przecież taniejący dolar powinien spowodować „automatyczny” wzrost cen złota. Od końca lipca sytuacja wróciła już do normy. Uncja złota zdrożała z 1156 do 1210 dolarów, czyli o 4,7 proc. Do czerwcowego rekordu brakuje jeszcze około 50 dolarów, czyli nieco ponad 4 proc. Być może więc dzięki słabemu dolarowi i mocnej pszenicy złoto znów mocniej zaświeci. Przy okazji warto zauważyć, że oprócz pszenicy od maja notowania cukru wzrosły o ponad 44 proc., zaś kawa zdrożała o niecałe 40 proc. Ceny kukurydzy i soi wzrosły jedynie o kilka procent, zaś ryż staniał o 14 proc. W ostatnich miesiącach surowce rolne okazały się o wiele lepszą inwestycją niż przemysłowe. Ropa zdrożała bowiem tylko o około 20 proc., a miedź jedynie o 5 proc.

Biznes w sieci

Biznes w sieci
Zakupy w sklepach internetowych stają się coraz bardziej popularne przede wszystkim ze względu na wygodę i niższe ceny. Ciągle rosnąca liczba polskich Internautów, komfort jaki dają zakupy bez wychodzenia z domu oraz zwiększające się zaufanie do elektronicznych metod płatności bez wątpienia przyczyniają się do sukcesu sklepów internetowych.
Dlaczego wirtualnie?
W przeciwieństwie do tradycyjnej formy handlu, klient w sieci nie ma żadnych ograniczeń. Sklep internetowy może obsługiwać dowolną ilość klientów w tym samym czasie, a wszystko dzieje się bez konieczności angażowania dodatkowych pracowników do obsługi klienta. Twój sklep przewyższać będzie tradycyjne sklepy dostępnością 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Przejrzystość sklepu internetowego powoduje, że łatwiej zaprezentować znacznie szerszą ofertę niż w tradycyjnym sklepie z półkami. Dodatkowymi zaletami, dzięki którym sklepy internetowe górują nad tradycyjnymi, jest estetyczna i przyjazna forma prezentacji towarów, możliwość wyboru sposobu płatności i opcji przesyłki.
Od czego zacząć?
Wsłuchanie się w potrzeby kupujących jest podstawowym warunkiem odniesienia sukcesu w tej wymagającej branży. Dlatego już na samym początku niezbędne jest przeprowadzenie badań rynkowych. Warto zastanowić się, jakie produkty będą interesujące dla kupujących i jakie będą mieli z nich korzyści. Pamiętaj, mimo że jest to sklep wirtualny, należy nastawić się na realne koszty. Warto już na początku określić ilość czasu oraz środki finansowe, które jesteś w stanie poświęcić. Gdy już wiesz, że istnieje nisza rynkowa lub zapotrzebowanie na daną usługę oraz wyliczyłeś wszystkie koszty, nadszedł czas na założenie sklepu.
Aby móc sprzedawać produkty zgodnie z prawem potrzebna jest firma. Biznes w Internecie należy traktować jak każde inne przedsięwzięcie, dlatego musisz zarejestrować działalność gospodarczą, czyli posiadać NIP, REGON, firmowe konto bankowe oraz siedzibę. Następnym krokiem jest zakup domeny oraz serwera, na którym można składować pliki składające się na sklep. Domena – czyli przyszły adres Twojego sklepu – powinna być łatwa do zapamiętania i niezbyt długa. Warto, aby kojarzyła się z Twoją branżą. Niezbędnym elementem posiadania sklepu internetowego jest odpowiednia grafika oraz oprogramowanie sklepowe, dzięki któremu będziesz mógł umożliwić dokonanie i opłacenie zamówienia. Przy wybieraniu grafiki pamiętaj, że ma ona bardzo duży wpływ na odbiór sklepu. Pierwsze wrażenie w tym wypadku może zachęcić klienta do zakupu w Twoim sklepie, ale równie dobrze może go zniechęcić. Staraj się budować „lekkie” sklepy pod względem grafiki tak, aby skupiać klientów na produktach, a nie na nadmiarze elementów ozdobnych. Niewątpliwie, aby móc sprzedawać cokolwiek, musisz wiedzieć najpierw, gdzie to kupić. W tym celu musisz nawiązać kontakt z dostawcami, u których nabędziesz produkty.
Jakie korzyści?
• Oszczędność kosztów funkcjonowania i wyposażenia biur i sklepu
• Oszczędność czasu obsługi sprzedaży – klient dokonuje zakupu bez Twojego udziału
• Brak potrzeby bezpośredniej i ciągłej obsługi klienta. Jeśli ktoś zdecyduje się na dokonanie zakupu, otrzymujesz maila
• Poszerzenie zasięgu do całej Polski, a nawet zagranicy
• Niski koszt obsługi klienta – w większości sklepów internetowych wystarczy do tego jedna osoba
• Poszerzenie kanału zbytu o kolejnych klientów, i to znacznie taniej niż na tradycyjnym rynku
• Możliwość prezentacji aktualnej oferty, przyjmowania zamówień i ich dalszej obsługi przez oprogramowanie sklepu internetowego
Zabezpieczenia
Musisz również pamiętać, że w przypadku każdej działalności w sieci kluczową kwestią jest bezpieczeństwo. Jeśli w grę wchodzą dane osobowe i finansowe, a także pieniądze, należy zastosować szczególne zabezpieczenia.
Przede wszystkim zadbaj o bezpieczny serwer. Bezpieczeństwo oznacza w tym przypadku, że oprogramowanie serwera wykorzystuje protokoły szyfrujące, dzięki którym przekazywane dane nie mogą zostać przechwycone i użyte przez niepowołane osoby. Obecnie główną rolę w dostarczaniu zabezpieczeń dla transakcji handlowych odgrywa protokół SSL (Secure Socket Layer). Każda osoba dokonująca płatności kartami kredytowymi, zarówno w świecie rzeczywistym, jak i wirtualnym, oczekuje od firmy, której powierza swoje dane, zachowania szczególnych warunków bezpieczeństwa. Klient musi mieć pewność, że numer karty, data jej ważności i inne dane identyfikacyjne nie zostaną one wykorzystane przez osoby trzecie.
Wybierając system obsługujący płatności w Twoim sklepie, warto więc skorzystać ze sprawdzonych rozwiązań, takich jak Platnosci.pl. Jeśli taki system jest zaimplementowany w e-sklepie, procedura dokonywania płatności staje się prostsza i przede wszystkim krótsza. Po zalogowaniu klient otrzymuje do akceptacji wygenerowany automatycznie formularz przelewowy, dzięki czemu temu nie musi sam wpisywać żadnych danych. To oznacza, że nie ma możliwości popełnienia jakiegokolwiek błędu w e-przelewie. Dodatkowo Ty otrzymujesz zapłatę za towar szybciej niż za pośrednictwem tradycyjnego przelewu, więc wcześniej możesz wysłać przesyłkę do klienta. To znacznie upraszcza dokonanie transakcji, podnosi poziom bezpieczeństwa i satysfakcji klienta.
Osoby kupujące w sieci są zazwyczaj bardzo ostrożne w korzystaniu z karty kredytowej, szczególnie w przypadku stron internetowych, z którymi wcześniej nie miały styczności. Warto więc zadbać o rzetelną informację na temat zabezpieczeń, które zastosowałeś w Twoim sklepie. Jeśli klient będzie wiedział, w jaki sposób chronisz jego dane i pieniądze, na pewno wróci, aby zrobić zakupy kolejny raz.

Coraz trudniej negocjować cenę mieszkania

Coraz trudniej negocjować cenę mieszkania

Zakres przeciętnych negocjacji cenowych przy sprzedaży mieszkań zawęził się w lipcu do rekordowo niskiego poziomu 2,5%. Złożył się na to niewielki spadek cen ofertowych w tym roku przy jednoczesnym wzroście cen transakcyjnych. Wynik może być sygnałem zbliżenia oczekiwań kupujących i sprzedających.

W lipcu przeciętne negocjacje cenowe kończyły się upustem na poziomie 2,5%. Co prawda są to dopiero wstępne wyniki, ale sugerują rekordowo niski zakres „targu”. Dotychczas średnia obniżka ceny wyjściowej przez sprzedających oscylowała w granicach od 3 do 5%. Średnia z ostatnich 18 miesięcy wynosi ok. 4%. Co ciekawe, wynik utrzymywał się na stabilnym poziomie w czasie kryzysu i – nie licząc najnowszych danych – nie zmienił się również w tym roku. Zakres negocjacji obrazuje przeciętną różnicę między ceną transakcyjną dla umów sprzedaży nieruchomości zawartych w lipcu a ceną ofertową dla tych samych lokali.

Zbliżenie oczekiwań kupujących i sprzedających

Zawężenie różnicy między tymi dwiema kategoriami, o ile potwierdzi się w kolejnych odczytach, może być sygnałem zbliżenia oczekiwań kupujących i sprzedających mieszkania. Można je tłumaczyć dwoma czynnikami. Z jednej strony sprzedający oferują mieszkania nieco taniej niż jeszcze na początku roku. Z drugiej natomiast wzrosła średnia cena transakcyjna na rynku wtórnym. Taka sytuacja może być efektem różnic w podaży, ale też w pewnym stopniu wynikać z pogorszenia nastrojów sprzedających przy jednoczesnym wzroście optymizmu kupujących. Zawężenie różnicy może też być rezultatem wzrostu przeciętnej zdolności kredytowej Polaków na skutek liberalizacji warunków udzielania kredytów mieszkaniowych przez banki, co nieco ogranicza potrzebę zbijania ceny.

Niewielka obniżka cen ofertowych na rynku wtórnym

Letnie przeceny, popularne na rynku pierwotnym, nie ominęły też mieszkań z drugiej ręki. W wybranych miastach sprzedający oferują obecnie nieruchomości w cenach niższych średnio o 1,5% względem poziomu z początku roku. W tym czasie największe obniżki zanotowano w Katowicach, Krakowie i Wrocławiu. Natomiast w przypadku Warszawy i Krakowa średnie ceny ofertowe kosmetycznie wzrosły. Rynek wtórny pozostaje pod silną presją rynku pierwotnego, gdzie ceny w wielu wypadkach są porównywalne z cenami gotowych lokali o znacznie gorszym standardzie (np. wielka płyta). To ogranicza popyt na te drugie i zmusza sprzedających do obniżek cen.

Zmiana cen ofertowych na rynku wtórnym
Miasto Cena ofertowa na rynku wtórnym Różnica
Początek roku Lipiec
Gdańsk 6 580 zł 6 509 zł -1,1%
Gdynia 6 986 zł 7 005 zł 0,3%
Katowice 4 535 zł 4 356 zł -4,0%
Kraków 8 204 zł 7 905 zł -3,6%
Łódź 4 615 zł 4 557 zł -1,3%
Poznań 6 246 zł 6 213 zł -0,5%
Szczecin 4 955 zł 4 922 zł -0,7%
Warszawa 9 361 zł 9 394 zł 0,3%
Wrocław 7 287 zł 7 102 zł -2,5%

…i podwyżka transakcyjnych

Tymczasem ceny transakcyjne w największych miastach podniosły się od początku roku w Krakowie, Poznaniu, Trójmieście, Warszawie i Wrocławiu przeciętnie o 1%. Jest to jedynie kosmetyczna zmiana. W pierwszym półroczu (danych za lipiec jeszcze nie ma) miesięczna inflacja wyniosła narastająco o 2%.

Nawet 27 tys. zł upustu

W ostatnim miesiącu skrajne wyniki negocjacji odchylały się znacznie od poziomu średniego. Najwyższa zanotowana obniżka wyniosła bowiem blisko 12%. Dwupokojowe mieszkanie w dobrym stanie w przedwojennej kamienicy w Poznaniu zostało wystawione do sprzedaży z ceną 198 tys. zł. Nabywcę znalazło jednak za cenę o 23 tys. zł niższą. Kolejnym przykładem może być wrocławskie dwupokojowe mieszkanie w stanie wymagającym remontu, które wystawione za cenę 272 tys. zł zostało sprzedane za 245 tys. zł. Tak znaczne obniżki są możliwe do uzyskania zazwyczaj jedynie wtedy, gdy sprzedający zmuszeni są upłynnić swój majątek szybko. Aby nabywca mógł skorzystać z takiej okazji, nie może finansować zakupu kredytem, ale musi posiadać wolną gotówkę.

W drodze targu cena może wzrosnąć

W lipcu zdarzyło się także kilka negocjacji, w efekcie których cena transakcyjna mieszkania wzrosła w stosunku do pierwotnie ustalonej w ofercie. Miało to miejsce na przykład w Warszawie na Żoliborzu w przypadku dwupokojowego mieszkania w kamienicy. W wyniku negocjacji cena ofertowa z poziomu 317 tys. zł została wywindowana na ponad 20 tys. zł więcej. W wyniku licytacji między kilkoma zainteresowanymi kupcami, za blisko 7 tys. zł więcej niż w ofercie, zostało sprzedane także dwupokojowe mieszkanie w Poznaniu, pierwotnie wystawione za 340 tys. zł. Do podwyżki w trakcie ustaleń może też dojść w związku z pozostawieniem w mieszkaniu dodatkowego wyposażenia.

Ustalając cenę zostaw bufor do niewielkiej negocjacji

Podczas ustalania ceny ofertowej trzeba przyjąć rozsądny bufor na negocjacje z kupującym. Przesadne zawyżenie ceny powstrzymuje potencjalnych chętnych przed sprawdzeniem oferty. Z danych Home Broker wynika, że 82% osób zainteresowanych nabyciem mieszkania, określa maksymalny budżet przed przystąpieniem do poszukiwań.

Jak więc ustalić cenę dla celu oferty sprzedaży mieszkania? Najszybszym sposobem jest oszacowanie poprzez porównanie cen podobnych nieruchomości oferowanych już na rynku. Szczególną uwagę należy tu zwrócić na takie czynniki jak lokalizacja, sąsiedztwo, standard budynku czy standard i usytuowanie lokalu w budynku. Kolejnym sposobem może być skorzystanie z usług rzeczoznawcy majątkowego, który dokona wyceny lokalu w oparciu o różne parametry. Inna opcja to skorzystanie z pomocy pośrednika w obrocie nieruchomościami. Osoba z doświadczeniem na rynku powinna doradzić w kwestii zaplanowania całej strategii sprzedaży, w tym określenia ceny ofertowej.